Co powinien mężczyzna
Prawdziwy facet jest feministą. Bez dwóch zdań. Tylko co to oznacza w praktyce i jak mężczyźni powinni wspierać kobiety w walce o ich prawa?
Na jednym z niedawnych protestów zobaczyłam dziewczynę z transparentem, na którym było napisane: „Dziękujemy mężczyznom, którzy są tu z nami”. Potwornie się wkurzyłam. Bo niby za co należą się te podziękowania? Za bycie przyzwoitym, myślącym, wrażliwym człowiekiem, który rozumie potrzebę równości? Który wie, że w państwie, w którym odbiera się kobietom prawo do decydowania o swoim ciele i życiu, równie źle żyje się mężczyznom? Może jeszcze medal z ziemniaka? Jasne, to super, że mężczyźni tak licznie stawiają się na protestach, ale traktowanie ich obecności jako aktu wyjątkowego bohaterstwa, za które należą się pokłony, jest grubą przesadą. Nie należą się, sorry. A faceci powinni wziąć się do realnej roboty nad łamaniem stereotypów płciowych, demontowaniem kultury gwałtu i do walki z toksyczną męskością.
Czy jesteś feministką?
Świadomość na temat feminizmu wzrosła w ostatnich latach, w Polsce zwłaszcza po wydarzeniach związanych ze Strajkiem Kobiet jesienią 2020 roku. Jednak wiele osób wciąż ma opory przed nazywaniem się feministką (czy feministą), bo z tyłu głowy mają stereotypy i uprzedzenia. Kim więc jest dziś feministka? Jaka jest definicja feminizmu?Mężczyzna nie pomaga w domu, mężczyzna w nim pracuje
Posłowie Konfederacji uważają, że luka płacowa to lewacki wymysł, a kobiety zarabiają mniej niż mężczyźni, bo mniej pracują. Bzdura. Kobiety pracują więcej. Poza pracą zarobkową wykonują pracę nieodpłatną, jak zajmowanie się domem, opieka na dziećmi i opieka na starszymi czy chorymi członkami rodziny. Caroline Criado Perez w swojej książce „Niewidzialne kobiety. Jak dane tworzą świat skrojony pod mężczyzn” pisze: „W skali świata 75 proc. nieodpłatnej pracy wykonują kobiety. Poświęcają na nią od trzech do sześciu godzin dziennie, podczas gdy średnia dla mężczyzn wynosi od trzydziestu minut do dwóch godzin. Ta nierównowaga zaczyna się wcześnie (już pięcioletnie dziewczynki mają znacznie więcej obowiązków domowych niż ich bracia) i zwiększa się z wiekiem”. Te wszystkie nadgodziny poważnie odbijają się na zdrowiu kobiet – badania mówią o zwiększonym ryzyku depresji czy chorób serca. Badania mówią też o tym, że kobieta po operacji serca wróci do formy szybko, ale tylko, jeśli jest singielką. Ta, która ma rodzinę, będzie odzyskiwać pełnię sił dużo dłużej, bo zajęcia domowe nie pozwolą jej na spokojną regenerację. Jaka w tym rola mężczyzn? To niby banał, że podział obowiązków domowych powinien być idealnie równy. Tyle że wszyscy to wiedzą, a statystyka swoje. W języku polskim wciąż funkcjonuje to okropne wyrażenie, że mężczyzna w domu „pomaga”. Chce dobra kobiet? Niech przestanie jedynie pomagać i zacznie faktycznie robić. Feminiści gotują, zmywają, piorą, odkurzają i chodzą z dziećmi do lekarza, a nie tylko piszą na Facebooku, że są feministami.
Dyskryminacja kobiet – nawet w toalecie
Choć może wydawać się to zabawne, to wcale takie nie jest. Długie damskie kolejki do toalet, przedmiot żartów, to wcale nie wina kobiet, lecz tego, że ich potrzeby nie są brane pod uwagę a świat wciąż projektowany jest pod mężczyzn.Mężczyzna nie chwali się tym, że nie gwałci
Feminiści też nie gwałcą, nie molestują, nie stosują przemocy fizycznej, psychicznej i ekonomicznej. I nie obnoszą się z tym. Paradoksalnie mężczyzna, który mówi „Ale ja nie gwałcę”, nie rozwiązuje problemu, jest jego częścią. „W ten sposób niektórzy mężczyźni próbują powiedzieć «to nie ja jestem problemem» albo zmienić temat rozmowy – wolą nie poruszać kwestii zwłok, ofiar i sprawców w imię ochrony dobrego samopoczucia tychmężczyzn, którzy wobec zjawiska przemocy przyjmują postawę niezaangażowanych obserwatorów – pisze Rebecca Solnit w ikonicznej dla współczesnego feminizmu książce „Mężczyźni objaśniają mi świat”. – Pewna zirytowana kobieta zapytała mnie kiedyś: «Czego oni chcą? Ciasteczka w nagrodę za to, że nie biją, nie gwałcą i nie zastraszają kobiet?». Kobiety cały czas boją się, że mogą zostać zgwałcone lub zamordowane; może niekiedy, dla odmiany, zamiast chronić dobre samopoczucie mężczyzn, można by porozmawiać o poczuciu bezpieczeństwa kobiet?”. Kultura gwałtu nie jest kulturą, w której wszyscy mężczyźni gwałcą, bo większość tego nie robi. To kultura, w której wszystkie kobiety żyją w strachu przed przemocą seksualną, bo każda może stać się jej ofiarą. To kultura, w której poucza się młode dziewczyny i kobiety, żeby nie ubierały się zbyt wyzywająco, nie piły zbyt dużo alkoholu, nie wracały same nocą do domu – zamiast uczyć chłopców i mężczyzn, żeby nie gwałcili. Przemoc seksualna jest powszechnym zjawiskiem, a normalizują ją seksistowskie żarty, przedmiotowe traktowanie kobiet czy podwójne standardy w ocenie kobiecej seksualności (słyszał ktoś kiedyś o puszczalskim facecie?). Mężczyźni zamiast dystansować się do przemocy wobec kobiet, bo sami jej nie stosują, powinni zaangażować się w walkę z nią. Nie mówić o kobietach w sposób przedmiotowy, przywoływać do porządku innych facetów, którzy to robią. Pamiętacie reklamę Gilette, w której mężczyźni interweniowali, gdy widzieli, że inni faceci zachowują się jak rozbrykane koguciki, którym wszystko wolno: cmokać, gwizdać, obłapywać i nachalnie podrywać? Tak, to był piękny przykład demontażu toksycznej męskości i kultury gwałtu.
Z Mają Staśko, influencerką i aktywistką, rozmawiamy o kulturze gwałtu i wparciu dla osób, które doświadczyły przemocy seksualnej
Dziennikarka, influencerka, która naprawdę ma pozytywny wpływ na otaczającą ją rzeczywistość. Maja Staśko na co dzień działa feministycznie i pomaga ofiarom przemocy seksualnej. A gdy widzi obłudę i niesprawiedliwość, nie milczy, tylko głośno krzyczy.Mężczyzna wie, kiedy się nie odzywać
To jeszcze jeden przykład z życia. Gdy po ogłoszeniu wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie zaostrzenia ustawy aborcyjnej kobiety masowo wyszły na ulice, zauważyłam co najmniej kilkanaście dyskusji na Facebooku o formie protestów. Oczywiście brali w nich udział mężczyźni. Zbierała się taka rada czterech czy pięciu i mędrkowali, czy protestujące kobiety nie są aby zbyt wulgarne, czy „wyp*****lać” na transparentach jest OK, czy jednak nie jest OK. Te dyskusje to podręcznikowy przykład mansplainingu, męskiego objaśniania świata kobietom. Mężczyźni kochają pouczać i tłumaczyć sprawy z ekspercką wyższością, nawet jeśli nie mają eksperckiej wiedzy w danej dziedzinie – a sprawy i prawa kobiet są właśnie taką dziedziną. Nie ich wina, bo przecież chłopców od małego zachęca się do wypowiadania własnego zdania, podczas gdy wychowanie dziewczynek polega na konsekwentnym odbieraniu pewności siebie? Absolutnie ich wina, jeśli w dorosłym życiu korzystają z przekonań, które wbiło im do głów patriarchalne wychowanie. Nawet jeśli deklarują, że są po stronie kobiet, to gdy tylko zaczynają objaśniać im świat, podważać ich opinie, wiedzę i kompetencje oraz umniejszać ich doświadczenia, zamieniają się w pucołowatych dziadów z bujnymi wąsami. Mężczyzna, któremu naprawdę zależy na tym, żeby kobiety były traktowane równo, wie, że czasem powinien zamilknąć, bo są sprawy, o których nie wie więcej. Jesteś mężczyzną i chcesz wesprzeć kobiety w ich walce o równe traktowanie? Nie pouczaj kobiet, pouczaj innych facetów.
Tekst pierwotnie ukazał się w magazynie GLAMOUR nr 04/2021