Reklama

Która z nas nie chciałaby zajrzeć do głowy facetom? Pewnie praktycznie każda. Natalia Kusiak spełnia nasze marzenia i wyciąga ze swoich rozmówców to, czego tak bardzo chcemy się dowiedzieć!

Reklama

„Pierwsza randka” to podcast o randkowaniu i relacjach romantycznych. Razem ze swoimi rozmówcami pokazujesz ich zmienną dynamikę z męskiej perspektywy. Dlaczego postanowiłaś udzielić głosu właśnie facetom?

Pomysł był bardzo osobisty i wynikał z mojego powrotu na rynek randkowy po dość długim związku. Zupełnie nie rozumiałam, jak to działa, co faceci mają na myśli, jakimi zasadami się kierują. Miałam wtedy dość bliskiego kolegę, z który mogłam konsultować te rzeczy. On dużo chodził na randki, ja nie, a chciałam. Zapytałam go, gdzie znaleźć osoby do randkowania.

Konfrontowałam z nim też różne rady od koleżanek, typu „nie odpisuj przez cztery godziny, jeśli on odpisał po dwóch”. Uznałam, że dostęp do tej męskiej perspektywy może być ważny i pomocny dla innych kobiet. Chodziło też o to, by trochę podważyć stereotypy i teorie, które dziewczyny przekazują sobie nawzajem, a niekoniecznie są super.

Ja sama długo żyłam w przekonaniu, że kobieca siła to niedostępność, bycie twierdzą nie do zdobycia. Z kolei faceci z mojego otoczenia mówili mi, że jest zupełnie odwrotnie, że zwracają uwagę na kobiety, które potrafią powiedzieć jasno i otwarcie, co im się podoba, i sięgać po to, czego chcą.

Przepytałaś facetów w różnym wieku i z różnych środowisk: raperów, sportowców, artystów, dziennikarzy, od Janusza Walczuka i Maksa Behra z pokolenia Z po Vienia i Grzegorza Sobieszka. Czy faktycznie ten background ma taki wpływ na rozwój relacji?

Było w tym też trochę prywaty, bo nieraz moją inspiracją były koleżanki, np. pierwszy raz spotykały się z facetem, który ma dziecko, i nie wiedziały, jak się zachować w konkretnych sytuacjach. Każdy ma jakiś motyw przewodni, cechy, które go kształtują, to, z jakimi problemami się spotyka. Poza tym ktoś
z 20-letnim stażem małżeńskim powie mi coś innego niż ten, który skacze z kwiatka na kwiatek. Mój główny wniosek, niezbyt odkrywczy, to że jednak facet też człowiek i ciężko tworzyć uniwersalne reguły oprócz tego, że warto zastanawiać się nad tym, czego potrzebujemy, i szukać tego, co daje nam szczęście.

Co cię najbardziej zaskoczyło podczas tych rozmów?

Najbardziej fascynują mnie „zetki” i ich podejście. Ciekawe było np. to, że nie używają słowa „randka”. Te obszary były mi obce z doświadczenia i sposobu myślenia, więc przez to i najciekawsze. Podoba mi się ich luz z tym, kto płaci na randce czy że dziewczyna może zrobić pierwszy krok wbrew temu, co pokutuje w moim pokoleniu. Cały ich mindset opiera się na lekkości, braku spiny, gierek, ciągłych rozkmin. Z ich opowieści wynika, że udało im się zdjąć trochę ciężaru oczekiwań i zasad z początków relacji romantycznych.

Z tych rozmów z „zetkami” wyłania się też nowy model męskości.

Osobiście jestem wielką fanką „zetek”. Wydaje mi się, że dzięki temu, że dorastali w innych, lepszych czasach, są pozbawieni blokad i przekonań, które miały wcześniejsze pokolenia, w tym moje, dzisiejszych 30-latków. Oswoili temat męskości, że samiec alfa i historia macho to nie jest jedyna droga. Są otwarci, mają zgodę na różnorodność, wrażliwość, emocje – u siebie i drugiej strony. Rozumieją, że pozwolenie sobie na zrozumienie, czego sami chcą i co czują, pozwala im zrozumieć uczucia i potrzeby innych.

A co z seksem? Tu też czuć wiatr zmian u młodszych pokoleń?

Nagrałam rozmowy z chłopakiem, który żyje w otwartej relacji z aseksualną dziewczyną, jednym, który jest poliamoryczny, i innym, który w związku
z przyjmowaniem antydepresantów ma obniżone libido. Wszyscy dumnie głoszą, a ja to kupuję, że kluczowa jest otwartość i nauczenie się, jak z sobą rozmawiać. Bo to właśnie rozmowa jest podstawą tych relacji, które już na wstępie są atypowe, niestandardowe. Dla mnie jest to światełko w tunelu, że nawet te trudne z punktu wyjścia związki naprawdę można zbudować dobrze i mądrze.

A gdzie w takim razie umawiać się na randki? Jeden z twoich rozmówców radzi, żeby zagadać na Instagramie. Tinder jest już passé?

„Zetki” traktują Tindera raczej jako kolejny portal społecznościowy. Ja nie miałam tam profilu, znam wiele par, które się tam poznały, ale też słyszałam, że tinderowe znajomości są często bardzo powierzchowne, dlatego trzeba wiedzieć, czego się szuka. Ale to, gdzie piszemy, jest drugorzędną sprawą. Główną zmianą, do której chciałabym inspirować, jest by nie bać się komunikować, jakie są nasze oczekiwania i potrzeby. Jeśli podoba nam się jakiś chłopak, nie zostawiajmy tego swojemu własnemu biegowi, nie czekajmy, aż życie się nam przydarzy, tylko je twórzmy, podejmując decyzje. Nawet jeśli nic z tego nie wyjdzie. Sama jestem zwolenniczką doświadczania, sprawdzania, jak się czujemy w nowych sytuacjach, oczywiście z głową, mądrze, ostrożnie i bezpiecznie.

Całą rozmowę Marty Krupińskiej z Natalią Kusiak możecie przeczytać w wakacyjnym numerze magazynu GLAMOUR.

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama