Od kilku dni tematem numer jeden w Stanach Zjednoczonych są imigranci. A dokładnie program "zero tolerancji", na mocy którego tysiące dzieci zostało do tej pory odebranych swoim rodzicom, którzy nielegalnie przekroczyli granicę Meksyku z USA. Trafiały one do schronisk w Teksasie, gdzie umieszczane były w celach wykonanych z drucianej siatki, z związku z czym swoim wyglądem mocno przypominały klatki. Wszystko to działo się za zgodną prezydenta Donalda Trumpa, znanego wszem i wobec ze swojego mocno negatywnego nastawienia wobec nielegalnych imigrantów. Cała sytuacja przybrała na tyle dramatycznego obrotu, że informująca o kolejnych decyzjach Trumpa dziennikarka MSNBC Rachel Maddow rozpłakała się na wizji i nie była w przekazać widzom kolejnych wieści na temat kolejnych odseparowanych od rodziców dzieciach. Ten incydent nie przeszedł w amerykańskim gabinecie bez echa. W minioną środę Donald Trump podpisał rozporządzenie, w którym zgodził się na to, by nielegalnie przekraczające granicę rodziny w momencie zatrzymania mogły pozostać razem.

ZOBACZ TAKŻE: Kim Kardashian spotkała się z Donaldem Trumpem w Białym Domu. O czym rozmawiali? Możecie być zaskoczeni!

W całą sprawę zaangażowała się również Pierwsza Dama, Melania Trump, która jak wiadomo, sama jest imigrantką. Mówi się, że to nie tylko liczne protesty w całych Stanach Zjednoczonych, reakcja Maddow, ale właśnie Melania wpłynęła na decyzję męża. A ona sama, dzień po wydanym przez prezydenta dekrecie, wybrała się do Teksasu i odwiedziła tam dwa miejsca, gdzie aktualnie znajdują się odebrane imigrantom dzieci. I niestety tym samym mocno podważyła swoje stanowisko w całej sprawie. A wszystko z powodu bardzo niefortunnego wyboru kurtki, w jakiej się pojawiła. Była to zielona parka z Zary, niby zwykła, ale z hasłem na plecach, które rozpętało prawdziwą burzę. Brzmiało ono I really don’t care, do u?”, czyli „Nic mnie to nie obchodzi, a Ciebie?" Ciężko znaleźć logiczne wytłumaczenie, skąd taki wybór u Melanii. Czy był to niefortunny zbieg okoliczności? W to jakoś trudno uwierzyć. Sama Pierwsza Dama nie ustosunkowała się do tego fatalnego faux pas, ale zrobiła to jej rzeczniczka, Stephanie Grisham. W rozmowie z reporterką ABC Merdedith McGraw powiedziała:

To tylko kurtka. Nie ma na niej żadnego ukrytego przekazu. Po tak ważnej wizycie w Teksasie mam nadzieję, że to nie będzie coś, na czym media będą się skupiać.

Niestety, wbrew nadziejom Grisham, stało się zupełnie inaczej. Od wczoraj o wpadce Melanii Trump piszą wszyscy. Nie dziwne więc, że do tych doniesień postanowił się ustosunkować sam Donald Trump, pisząc na swoim Twitterze, że hasło na kurtce jego żony to komentarz do fake newsów nieustannie pojawiających się z mediach, których skutki Melania wielokrotnie odczuła na własnej skórze, i którymi stara się nie przejmować. I jeśli nawet faktycznie tak jest, to prezydentowa wybrała niestety najgorszy z możliwych momentów, by to obwieścić. 

ZOBACZ TAKŻE: Zara: letnie wyprzedaże 2018 - kiedy się zaczynają? Co warto kupić?