Nowych ludzi lubimy poznawać w sieci. I są na to twarde dowody. Zeszłoroczne badania pokazują, że z serwisów randkowych korzysta 3,5 miliona Polaków, a najchętniej ściąganą aplikacją randkową jest Tinder. Są też inne statystyki, znacznie bardziej niepokojące. Według danych już z tego roku aż 60% użytkowników Tindera zgłosiło, że szukając za pośrednictwem apki nowych znajomości spotkało się z z nękaniem lub nieodpowiednimi propozycjami.

To oczywiście najbardziej skrajne sytuacje i aby do nich nie dopuścić trzeba po prostu zachować zdrowy dystans do tego, z kim i w jaki sposób rozmawiamy. Czasami jednak, nawet czując się bezpiecznie, trudno jest uniknąć dziwnych sytuacji. Niektóre z nich są zaskakujące, inne rozczarowujące, a jeszcze inne po prostu żenujące. Na co więc trzeba być przygotowanym, zanim dołączy się do grona tinderowych randkowiczów? Oto kilka przykładów z życia wziętych.

Pokaż kotku, co masz w środku

Nosisz aparat ortodontyczny? No to możesz mieć problem, jeżeli odpowiednio nie wyeksponujesz tego, że korygujesz zgryzu. Okazuje się, że dla niektórych użytkowników Tindera aplikacja ta to coś na zasadzie konkursu piękności. Jeśli masz możliwość zaprezentować na zdjęciach wszystkie swoje atuty i znaki szczególne, powinnaś to zrobić. W przeciwnym razie możesz zostać posądzona o oszustwo nawet, jeśli nikogo oszukiwać nie chciałaś.

Fajne zdjęcie, Twoje?

Tak chciałoby się rozpocząć wiele rozmów na Tinderze, jednak intuicja częściej podpowiada po prostu przesunięcie palcem w lewo. Oszustwo w postaci nie zaprezentowania aparatu ortodontycznego na zdjęciu jest niczym w porównaniu z ilością fejkowych zdjęć na Tinderze. Są na nich aktorzy, modele lub po prostu osoby przypadkowo znalezione w Google Grafice. Zanim więc zrobicie sobie nadzieję, że ten ktoś naprawdę wygląda jak wasz ideał, a co gorsza – przyjdzie wam do głowy pomysł, aby się z tym kimś spotkać, zaproponujcie wymianę zdjęć za pośrednictwem innej aplikacji. Ci wszyscy wcześniej tak odważni ulotnią się szybciej niż myślicie.

Było miło, ale…

… nic nie trwa wiecznie. A na pewno nie na Tinderze. Docencie, jeśli trafi się wam inteligentny, zabawny, do tego przystojny (o ile oczywiście na zdjęciach nie widnieje ktoś inny) rozmówca. I potraktujcie wymianę wiadomości raczej jako przygodę, zamiast snuć plany o wspólnej przyszłości. Tinderowa rzeczywistość jest jeszcze bardziej bezwzględna niż ta niewirtualna i potrafi takie plany zweryfikować bardzo szybko. Po miłym wieczorze spędzonym na gorącej konwersacji, poranek może przynieść chłód w postaci usuniętej pary.

Nieoczekiwane zwroty akcji

O ile powyższe przypadki można uznać za niezbyt przyjemne, a już na pewno rozczarowujące, to czasami mimo wszystko można zaskoczyć się pozytywnie. Na przykład natrafiając na osoby, których w ogóle byśmy się na Tinderze nie spodziewali. Na przykład jednego z najpopularniejszych rodzimych autorów kryminałów, który jeszcze nie tak dawno był związany z jedną z najpopularniejszych rodzimych autorek kryminałów. Albo aktora, który dzielnie wciela się w wszystkie drugoplanowe lub epizodyczne role w lepszych i gorszych serialach. To pokazuje, że posiadanie konta na Tinderze bynajmniej nie jest dzisiaj obciachem. Obciachem jest za to bez wątpienia wykorzystywanie aplikacji do wprowadzania kogoś w błąd, obrażania czy wpędzania w kompleksy w ramach wybitnie nieudolnego leczenia swoich własnych.