Festiwal Filmów Dokumentalnych Millenium Docs Against Gravity nie pierwszy raz przyjmuje feministyczną perspektywę. Tym razem kamera skierowana jest na kobiety, których historie zostały zapomniane lub wymazane. Bo wystarczyło narazić się patriarchalnemu establishmentowi, by spotkał cię całkowity cancel.

Marta Kutkowska: Festiwal Millennium Docs Against Gravity ma w DNA wpisany feminizm. W Konkursie Polskim są parytety, a filmy kobiece, feministyczne zawsze były podczas wydarzenia mocno eksponowane, toczyły się wokół nich zażarte dyskusje. W tym roku dodatkowo będzie można obejrzeć sekcję „Niezapomniane historie kobiet”. Skąd na nią pomysł?

Karol Piekarczyk, dyrektor artystyczny festiwalu MDAG: Rzeczywiście te tematy zawsze były nam bliskie, nie jest tak, że nagle się obudziliśmy i postanowiliśmy dać więcej przestrzeni twórczyniom czy twórcom filmów kobiecych, feministycznych. Parytety są dla nas ważne, ale zaznaczam, że nie mamy z tym trudności, bo w kinie dokumentalnym jest więcej twórczyń niż np. w Hollywood. Jeśli chodzi o tę konkretną sekcję, to my zawsze, w pewnym momencie ustalania programu, rozmawiamy o filmach, które nas zachwyciły, które chcemy pokazać, i zastanawiamy się, czy pojawiają się w nich jakieś wspólne wątki. W tym roku wielu reżyserów i reżyserek zainteresowało się wybitnymi kobietami, których historie nie zostały wystarczająco nagłośnione. Tytuł „Niezapomniane historie kobiet” jest przewrotny, bo z jednej strony pokazujemy przemilczane wydarzenia czy biografie, z drugiej – twórcy i twórczynie, a także my, jako festiwal, uważamy, że należy się im miejsce w historii. Zaprezentujemy dziewięć filmów z bardzo różnych dziedzin – od sportu, przez muzykę, po literaturę czy fotografię. W sekcji znajdą się również obrazy o kobietach pozornie rozpoznawalnych, jak np. Cyndi Lauper i Anita Pallenberg, których medialny wizerunek był jednak bardzo powierzchowny, odbierał ich dokonaniom ciężar, głębię.

Jak wyglądała selekcja filmów do tej sekcji?

O niektórych filmach wiedzieliśmy już na etapie produkcji i śledziliśmy ich rozwój, inne widzieliśmy na festiwalach, jeszcze inne trafiały do nas poprzez zgłoszenia. W pierwszej kolejności przyświecała nam oczywiście jakość filmowa, bo nie robimy sekcji na siłę, tylko staramy się pokazywać po prostu dobre filmy. Z biegiem miesięcy, od zeszłorocznego festiwalu, zaczęło nam takich produkcji stopniowo przybywać i wtedy rozmawialiśmy z zespołem, jak te dokumenty można wyeksponować, żeby trafiły do jak najszerszej publiczności. Warto wspomnieć, że poza projekcjami będziemy organizować spotkania z twórczyniami i bohaterkami, jak w przypadku obrazów „Copa 71” i „Jeszcze nie jestem tym, kim bym chciała”, a także debaty, np. wokół „Zniknięcia Shere Hite” (z udziałem Glamour – przyp. red.) czy „W ogniu. Historia Anity Pallenberg”. Mam nadzieję, że sekcja będzie punktem wyjścia do wielu dyskusji.

Może Pan podpowiedzieć, które trzy filmy Pana zdaniem koniecznie trzeba zobaczyć?

Nie lubię tego pytania, bo to tak, jakby zapytać o ulubione dziecko. Na pewno mogę wymienić filmy, które warto obejrzeć w pierwszej kolejności, bo będą dobrym wprowadzeniem do sekcji. Zacząłbym od „Jeszcze nie jestem tym, kim bym chciała”, bo będziemy gościć nie tylko reżyserkę, ale i bohaterkę dokumentu, fotografkę Libuše Jarcovjákovą. Pierwszy raz w Polsce odbędzie się także wystawa jej zdjęć – „Imprezy” w BWA Warszawa, między 8 a 19 maja. Produkcja będzie prezentowana również w Konkursie Głównym festiwalu. Fenomenalny jest też obraz „Zniknięcie Shere Hite”, o wybitnej seksuolożce, która dokonała pionierskich odkryć w dziedzinie kobiecej seksualności, ale zaczęła przeszkadzać establishmentowi, gdy wzięła na tapet mężczyzn. Narratorką tego filmu jest Dakota Johnson. Z kolei „Copa 71” opowiada o mundialu kobiet, który został z historii sportu wygumkowany. Mimo powagi tematu ma w sobie pewną lekkość. Został świetnie udokumentowany, twórcy wykonali kawał rzetelnej, reporterskiej roboty, a z ciekawostek – producentkami tego dzieła są siostry Serena i Venus Williams.

Zobacz także:

--

Fragment wywiadu z Karolem Piekarczykiem pochodzi z majowego numeru GLAMOUR z Sandrą Kubicką na okładce. To wydanie można kupić stacjonarnie oraz online